Stare przysłowie piłkarskie mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Zemściło się to na polskiej drużynie okrutnie, bo w półfinale nie jesteśmy a przecież mogliśmy w nim być!
"Skończy się szczęście i obrona Częstochowy" - napisał w sieci nie wierzący w sukces białoczerwonych złośliwy internauta tuż po wiadomości, że naszym rywalem w ćwierćfinale będzie Portugalia. Czy miał rację?
W w mojej ocenie Polacy spisali się w meczu z Portugalią na dobrą czwórkę, dlaczego tylko na czwórkę? Dlatego że siłą drużyny nie jest tylko wyłącznie zgrany kolektyw, ale przede wszystkim wykorzystane okazje jakie ten kolektyw w poszczególnych meczach sobie tworzy. Tych powiedzmy sobie szczerze mieliśmy z nadatkiem, ale nie potrafiliśmy ich niestety przekuć na gole. Nieskuteczność w sytuacjach podbramkowych to od wielu lat pięta achillesowa naszej drużyny i nie wiem czy będziemy w stanie się jej kiedykolwiek pozbyć. Do tego dochodzi również niecelność podań. Patrząc więc na to dokąd zaszliśmy ze swoją grą na zbyt wiele specjalnie nie liczyłem, to też mecz z Portugalczykami oglądałem bez emocji, chłodnym okiem nie trwożąc się prawdopodobną porażką i odpadnięciem z dalszej rywalizacji - co napisałem uczciwie "na gorąco" w komentarzu u Ludwiqa jeszcze na długo przed dogrywką - gdyż obserwowałem grę polskiej drużyny w kontekście nie ewentualnego półfinału ME, lecz nadchodzących eliminacji do Mundialu w Rosji.
I tutaj mam spore wątpliwości co do tego jaka będzie w dalszej perspektywie siła teamu Nawałki, gdyż jak widzielismy drużyna polska na Euro grała praktycznie wszystkie mecze jednym składem, co świadczyło o tym, że trener pojechał na turniej z krótką i bardzo niepewną ławką rezerwowych. Nie wróży więc to dobrze na przysżłość, ogólnie to nawet wróży źle, gdyż większa część dzisiejszych ćwierćfinalistów mistrzostw Europy we Francji z racji podeszłego wieku może już się powiedzmy "nie załapać" na rosyjski mundial a wartościowych następców chwilowo nie widać.
Czy gra Polaków na ME 2016 była więc wyłącznie okazjonalnym meteorem, czy też czymś więcej pokażą nam kolejne eliminacje i decyzje trenera. Tymczasem najbardziej mi z tego wszystkiego żal strzelca dwóch goli na turnieju, Kuby Błaszczykowskiego, który swoim niefortunnym karnym potwierdził to, co wróżył jeszcze przed meczem z Portugalczykami złośliwy internauta, że skończy się nam w tym meczu polskie szczęście. Rzeczywiście, szczęście się Polakom chwilowo skończyło. Wracamy więc do domu. Adieu France i Welcome Moscow.
Komentarze