Sierpień to w tym roku mimo deszczu całkiem przyjemny miesiąc, przynajmniej z punktu widzenia prawa i sprawiedliwości. A już wrzesień, to dopiero będzie hit, kiedy to polska ziemia medialnie się zatrzęsie od wyroków. I wcale tutaj nie myślę o Arabskim ani o tych zadymiarzach z KOD-u
Jak świat światem łajdactwo, złodziejstwo i zgnilizna moralna towarzyszyły człowiekowi niczym cień. Ludzie lubią po prostu łajdactwa, lubili także kraść, a odkąd wyleźli z jaskiń, wszystkie te złe przyzywczajenia stały się z topornych jedynie bardziej wyrafinowanowanymi. Generalnie nic się w tej dziedzinie nie zmienia od tysięcy lat. Zawsze to samo. Zmieniło się jedynie opakowanie, w którym dane łajdactwo czy wspomniana zgnilizna występuje. Nie wiem czy do łajdactwa zaliczyć moża również i kokainę - o której to Stanisław Ignacy Witkiewicz powiedział kiedyś, że jest ona jak kochanka, wiele obiecuje, ale nie dotrzymuje obietnic - ale zakładam, że pod szyld zgnilizny moralnej można ją z powodzeniem wtłoczyć.
Głośne aresztowanie przez CBŚ (a gdzie to było CBŚ za czasów Tuska i Kopacz?) luksusowego dealera narkotyków dla elit Cezarego P. wstrząsnęło do cna całą "warszawką", na którą z tego powodu padł blady strach, bo "warszawka" ćpa , w związku z czym w zainteresowaniu prokuratury znalazło się aż 100 bardzo znanych nazwisk. Niemniej temat z lekka przycichł, pewnie za sprawą prawników, ale znowu będzie on na topie i prawdopodobnie zatopi wielu szanowanych dotąd celebrytów ale nie tylko. Bo jeśli prawdą okaże się, że z usług Cezarego P. korzystała również b. znana kancelaria adwokacka, której klientami byli ludzie z najwyższych półek polskiego biznesu. Jeżeli posypią się w śledztwie nazwiska także polityków, bo i takie podobno są na liście, no to szykuje się nam gorąca jesień miedialna, a dla prawników w całym tego słowa znaczeniu moc roboty także.
Aresztowany dealer Cezary P. jednak milczy jak zaklęty. To zrozumiałe w jego sytuacji, przecież na przestrzeni długiego czasu, a działał bez żadnych obaw osiem lat, w narkotykowy interes zdążył wprowadzić żonę i córkę, a one przebywają na wolności. Byli klienci natomiast są niezwykle możni, ze świetnymi powiązaniami, w dodatku o tzw. długich rękach, więc zrozumiałe, że facet nie rzuca żadnymi nazwiskami, nie mówi po prostu nic, bo to by mogło mu śmiertelnie zaszkodzić.
Ale coś będzie musiał jednak kiedyś sypnąć, gdyż nawet cisza w której ugrzązł nie ochroni go na dłuższą metę od kary. A gdy już zacznie sypać, to nie będzie żadnego zmiłuj ani dla celebrytów ani też dla prawno-biznesowych idoli platformerskich lemingów z czasów III RP; Bo jak się przy okazji czyta kim oni byli z wykształcenia, i w jaki sposób dochodzili do swoich wielomilionowych majątków to nóż sam się ze złości w kieszeni otwiera.
Ale jak powiada piosenka nic nie może przecież wiecznie trwać, a ewangeliczna mądrość dodaje, że jest czas siania i jest czas zbierania. Tak więc ludzie ci zasiali a teraz zbierają "plony" swojej "pracy", gdyż wraz z pojawieniem się IV RP okazało się, że te tuzy polskiego biznesu i gospodarczego intelektu, które dotąd tak świetnie prosperowały nagle nie potrafią biznesowo myśleć, plajtują. Mają też o zgrozo nietrafione inwestycje, jak również proste problemy z biznes-planem. Muszą się więc na gwałt wyprzedawać z uzyskanego majątku aby jakoś przeżyć i mieć na buty, ciuchy i chleb powszedni. Cóż, skończyła się widocznie potajemna pomoc i opieka kolegów z WSI. Zabrakło lewackich przyjaciół polityków, przyjaciół samorządowców. Skończył się więc także i dostęp do różnego typu tajnych informcji, a co za tym idzie skończyła się ostatecznie dobra passa na dokonywanie kolejnych złodziejstw w białych rękwiczkach.
Machina prawa i sprawiedliwości tymczasem ruszyła, kruszą się więc "biznesowe imperia" a wraz z nimi kończy się również celebrycki luz, blues i totalny odjazd po białej kresce kokainy. Jednym słowem skończył się sezon ochronny dla zdegenerowanych celebrytów, ćpających prawników i złodziei w białych rękawiczkch.
na podstw. art. w "wSieci"
