I znowu minister Błaszczak zrobił sobie falstart - tym razem filmowy. Ja rozumiem, że nasz wizerunek w świecie, jako "wybitnych sk*wsynów" w mordowaniu Żydów, został ugruntowany z pomocą tak wybitnie judzących "dzieł" jak "Pokłosie" czy "Ida". Niemniej próba odwołania się do źródła, które wypluło na powierzchnię te polakożercze gnioty, to w mojej ocenie czysty absurd.
Minister Błaszczak zerkając przez ramię w przeszłość, kiedy to Gary Cooper spoglądał z plakatu na polską rzeczywistość "świecąc" przy okazji czerwoną odznaką "Solidarności", chce dzisiaj uzyskać podobny efekt co wówczas , zapominając jednocześnie o tym, że wtedy nasza "Solidarność" była pro żydowskiemu w Hollywood i w Polsce wyjątkowo na rękę, ale obecne rządy PiS już niekoniecznie.
Gdyby minister ciut pomyślał, to by zrozumiał w jakim celu powstało United Artist, zresztą po latach przejęte przez MGM i zwyczajnie nic nie mówił.
Jednym słowem pomysł ministra aby nakręcić wojenny film o Polsce (chyba w/g standardów amerykańskich ), a do niego zatrudnić jakiegoś bardzo znanego aktora amerykańskiego, by w ten sposób zmienił się na korzyść nasz zszargany przez Żydów, Niemców, Rosjan i wielu innych w świecie wizerunek na niewiele się obecnie zda, gdyż współczesne Hollywood już dawno podjęło decyzję w jakim świetle pokazywać Polskę i Polaków, dzięki noszonej przez siebie na rękawie Gwieździe Dawida, którą to gwiazdę złośliwie się Polsce przypisuje.
Jak wspomniałem Gary Cooper był na służbie u Polaków, bo się wówczas politycznie temu Hollywood opłacał, gdyż "Solidarność" oklejona wręcz była - nie wstydźmy się tego słowa - żydowskimi doradcami. I jak długo po świecie ta nacja będzie rozdawać karty na wszelkich mozliwych poziomach , tak długo nasza walka na wszystkich frontach w walce o naszą godność i honor będzie skazana na porażkę. Lepiej po prostu robić swoje, nie oglądając się na innych, a już tym bardziej nie liczyć w tej walce na pomoc od antypolskiego Hollywood.
Komentarze