Przez ostatnie 200 lat to Francuzi grali nam na nosie, a to nas wojskowo wykorzystując w armii Napoleona, a to bratając się z Moskwą lub Berlinem przeciwko nam ("Nie chcemy umierać za Gdańsk") , lub obiecując Polsce iluzoryczną pomoc we wrześniu 1939 roku. Zawsze traktowali nas więc jak zabawkę, jak maskotkę, albo po prostu jak użytecznego durnia. I teraz to się nieoczekiwanie zmieniło za sprawą Antoniego Macierewicza, który widząc jak Paryż chce nas zwyczajnie finansowo i sprzętowo orżnąć powiedział: dość.
Po tamtej stronie nastąpiło osłupienie. Jak to? Ci debilni Polacy mieli odwagę odmówić? Ugryźli karmiącą ich dłoń?
Prezydent Francji więc się obraził i odłożył planowaną wizytę w Warszawie. I dobrze, nie potrzebujemy tutaj gościć i rozmawiać z facetem, który nie ma pojęcia o zaprowadzeniu porządku we własnym kraju. Jednak Paryż coś tam zakumał. Żaby napięły swoje baloniki. Po tamtejszych mediach musiał przejść jakiś "Mathew", bo pojawiły się głosy o "polskim nożu w plecy", o zdradzie i upokorzeniu Francji".
Z tego tytułu do Polski na "rozmowy ostatniej szansy" (oni chyba do końca na żabi łeb upadli w swojej megalomanii) ma przyjechać francuski odpowiednik Antoniego Macierewicza, minister Jean Yves Le Drian. Ma on nas przekonać byśmy jednak wzięli te "Caracale". Nie wiem tylko czy powie też i o tym, że jeżeli tych helikopterów nie zakupimy, to "Aribus" będzie musiał zwolnić u siebie masę ludzi, ale to przecież nie nasz problem, i lepiej by było gdybyśmy nie ulegali jakiejś litości. Francja za całokształt stosunków z Polską na taką bowiem nie zasługuje. Zresztą to są interesy, a nie domowy obiadek u tatusia i mamusi.
Tak więc piłka jest po naszej stronie, możemy żądać od Francji czego chcemy, i powinniśmy to w mojej ocenie otrzymać. Oczywiście trzeba też kalkulować i na innych polach, bo należy wiedzieć, że Paryż nam naszej postawy w sprawie "Caracali" nie daruje, więc jest szansa, że się na nas odegra w jakimś najmniej spodziewanym dla nas momencie.
Jeśli szef MON wraz Jarosławem Kaczyńskim (bo nie wierzę aby prezes PiS nie był rozgrywką MON-u z "Aribusem" zainteresowany) przewidzieli wiele antypolskich francuskich ruchów naprzód, jest szansa aby sporo ugrać nie tylko wizerunkowo, bo o ile dobrze liczę, za 50 maszyn bez części zamiennych produkowanych w Polsce, musielibyśmy zapłacić "Aribusowi" około 4 mld euro, podczas gdy tymczasem Kuwejtowi te sam helikoptery Paryż zamierza sprzedać dużo taniej. Za 30 sztuk szejkowie zapłacą zaledwie 1 mld euro.
Tak więc trzymajmy tę cwaną francuską żabę mocno za mozele i nie pozwólmy jej zbytnio fikać. nadymać się oczywiście może (śmiech)