Jestem chyba ostatnim na Salonie, który o zwycięstwie Donalda Trumpa dowiedział się....dopiero teraz. No cóż, takie są uroki mojego zawodu, który sprawia dość często iż nie mam czasu na śledzenie tego co się dzieje na świecie. Niemniej zarejestrowałem (też dzisiaj), że w USA rodzi się Kijowskiemu sojusznik, czyli jeszcze nie skrystalizowany amerykański KOD, albowiem w Nowym Jorku odbyła się właśnie uliczna manifestacja przeciwników prezydenta elekta.
Może przesadzam z tym KOD-em, ale pamiętając paskudny los uwielbianego przez naród Johna Kennedy'ego, Donald Trump i jego ochrona powinni być od teraz bardziej ostrożni na spotkaniach z wyborcami niż bywało to zazwyczaj. Clintonowie i ich promotorzy pokazali przecież, podobnie jak pewna fundacja w Polsce opisana gruntownie przez pana Sumlińskiego, że tak łatwo nie przełkną porażki. Zresztą, nie tyle oni sami, ile cały amerykański nurt lewicowy który Hillary Clinton reprezentowała podczas kampanii prezydenckiej, a trzeba uczciwie przyznać, że jest to siła z którą Trump powinien się liczyć, tym bardziej że lewica i wszystko to co się z nią kojarzy, rzec można, zainwestowała w zwycięstwo kandydatki Demokratów "oszczędności całego swojego życia" .
Z tego powodu Donald Trump przed rozpoczęciem urzędowania powinien zerknąć - i to koniecznie -na sytuację w Polsce. Jeśli spojrzy, to zrozumie położenie PiS-u, i wówczas będzie rządził u siebie szczęśliwie, a my pozyskamy dzieki temu wreszcie sojusznika z prawdziwego zdarzenia. Jeśli nie ( co niestety jest wielce prawdopodobne), to wpadnie on swoją polityką w imadło Putina, który zrobi sobie z niego w polityce międzynarodowej użytecznego idiotę. W najgorszym wypadku (oby nie) Trump zginie w zamachu z ręki sfrustrowanego psychopaty wypełnionego po brzegi amerykańską mową nienawiści gangu Clintonów.
Niemniej życzę prezydentowi elektowi jak najlepiej, mimo czarnych chmur, które niebawem zapewne, zbiorą się nad jego głową.
