Przyznam szczerze że za telewizją publiczną ostatnio nie przepadam. Dlaczego? Dlatego że zaczęli traktować swoich widzów jak pospolitych idiotów. Nie, nie piszę tutaj o klasycznym praniu mózgów, bo to typowe dla każdej ze stacji telewizyjnych. Piszę o czym innym, równie istotnym.
Nie wiem czy jest na świecie telewizja - bez znaczenia publiczna czy prywatna, narodowa lub liberalna - która swoich widzów katowałaby bez końca powtórkami? Pytam, bo w Polsce jest to od wielu lat klasyk i norma.
Nie wiem więc ku czemu zmierza i czego oczekuje od swoich podwładnych prezes Kurski, ale jeśli liczy że wzbudzi takim postepowaniem większe zainteresowanie swoją stacją przez ustawiczne wałkowanie jednego i tego samego, to zarobi w efekcie na miano Ferdynanda Kiepskiego polskiej telewizji. Problem dotyczy bowiem nie tylko ustawicznej powtórki z rozrywki TVP, czyli głupkowatych seriali, kretyńskich kabaretonów i pseudo programów rozrywkowych ale także i podawanych w dziennikach informacji.
Do szału doprowadzało mnie np. ostatnio (podobno wysko notowane w skali oglądalności) TVP INFO i jego "brazylijskie" hot newsy o wypadku samochodowym premier Szydło. W pewnym momencie obawiałem się nawet, że sięgając po mleko do lodówki wypadnie mi z niej nieoczekiwanie zamiast oczekiwanego produktu poobijana pani premier, ale Kurskiemu jak widać zdrowie psychiczne jego klientów wisi i powiewa. Zdaje mi się, że zależy mu nawet na tym, aby to nie rozsądni, nie inteligentni, lecz coraz głupsi podniecali się i analizowali przekaz jego stacji. Z tego powodu mocno żałuję, że prezes Kaczyński usiłując godzić różne strony wewnątrz własnego obozu w sprawie szefa TVP postanowił pozostać przy partyjnym rotweilerze zamiast postawić na Krzysztofa Skowrońskiego.
Niemniej trzeba dorzucić i pochwałę, że rzeczywiście prezes Kurski jest prezesem, i z tego pełnymi graściami czerpie. Np. potrafi jak nikt inny chwalić się na potęgę czymś, czego w rzeczywistości nie posiada. Nie, nie piszę tutaj o podawanych wskaźnikach gospodarczych, ale o chlebie i igrzyskach, bo np. z imprezy sylwestrowej w Zakopanem prezes uczynił publicznie taki zawiew i rejwach jakbyśmy najmniej zdobyli złoty medal w piłce nożnej.
Niestety, wszelką pracę prezesa niweczy jego miłość do kasy ukrywająca się za debilno-zabójczymi blokami reklamowymi.
Powiadają, że TVP jest na tym polu i tak bardziej uczciwa od pozostałych nadawców, bo chociaż nie wstawia wspomnianych reklam podczas emisji filmu. Szkoda bardzo, to dopiero byłby już czad, odjazd i vomit, jakby nadawali kolejny raz "Czterech pancernych i psa" w dodatku poprzecinanych w ramach poprawy jakości reklamami środków do czyszczenia toalet :) Ale kto wie, wszystko jeszcze przed nimi.
Ostatnio w mediach publicznych głośno było również o projekcie z inicjatywy Polski o wspólnej telewizji państw wyszehradzkich jako realnego symbolu, że państwa te stanowią jedną dłoń na arenie międzynarodowej.
I co? I psińco. Przeczytałem że Czesi ze Słowakami wycofali się nieoczekiwanie ze wspomnianego projektu mimo iż wcześniej byli za, podobno dlatego, że wspomniana telewizja za sprawą Polski miała wnieść w swoich przekazach "antyrosyjski charakter" i "być tubą przeciwko UE". Na arenie zostali oczywiście jeszcze Węgrzy, ale już wiadomo, że to nie to samo.
Nie dziwę się jednak takiemu postępowaniu Pragi i Bratysławy. Ostatecznie dla Czechów i Słowaków ważne jest przede wszystkim przetrwanie własnych narodów i dziedzictwa narodowego nawet w pozycji podnóżkowej, niż honor i tragiczny los Warszawy oraz Polski, o czym nam, w ponurym dla nich i dla nas miejscu (Monachium) przypomniał senator USA. Zdaje się że prezydent Duda zrozumiał senatorskie "klepnięcie" po ramieniu, które i ja odebrałem jako niewypowiedziane słowa, że zbyt żarliwa nadzieja może zgubić państwo, ale o tym prezes Kurski ani TVP nie pisnęli nawet słowa.