Pogodny Pogodny
755
BLOG

Misiewicz. Koń trojański czy kozioł ofiarny?

Pogodny Pogodny PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

Powiem szczerze, z wielkim zainteresowaniem oczekiwałem wczorajszej konferencji prasowej PiS w sprawie tzw. afery Misiewicza i mocno się zawiodłem, gdyż zamiast wyjaśnień usłyszałem jedynie z ekranu zarzuty, i to nie pod adresem samego "bohatera", ale pod adresem PO. Komisja o nazwie "Dwa słupy i Gadająca głowa" - jak mogę żartobliwie określić skład Komisji (Suski, Brudziński i Kamiński), ustami posła Brudzińskiego stwierdziła, że wspomniany pan Misiewicz z zawodu technik farmacji (sic) nie spełnia wymagań w oczach partii aby zasiadać w zarządach spółek skarbu państwa, ani też pełnić ważnych funkcji państwowych. Poinformowano także że pan Misiewicz zrezygnował z członkowstwa w partii. Rezygnację (pewnie z ogromną ulgą) oczywiście przyjęto.

Skoro tak się sprawy mają, to ja zapytam wprost: To kto rzeczonego Misiewicza do jasnej cholery protegował do PiS, a później windował na stanowisko rzecznika MON? Gdzie jest ten, który za powyższe sam powinien wylecieć z partii na zbitą głowę? Czyżby to był znielubiany przez total opozycję i część prawicy Antoni Macierewicz? Mocno wątpię. Macierewicz jest tutaj moim zdaniem czysty. Prawdopodobnie ktoś sprytnie rozegrał Misiewiczem Macierewicza chcąc osłabić jego rosnącą od pewnego czasu pozycję w państwie i w partii, wiedząc bowiem jak dużą sympatią darzy wspomniany minister młodych chłopaków (wcześniej doradcą ministra był przecież niespełna dwudziestoletni Edmund Janniger o wyglądzie gimnazjalisty), co redaktor Ziemkiewicz uznał nawet za pewne symptomy pederastii. Tymczasem poruszona przez redaktora kwestia to prawdopodobnie nie żadne zboczenie, ale prywatna chęć "posiadania" przez ministra...syna, którego Pan Bóg mu w zyciu nie dał,  gdyż jak wiadomo minister ma jedynie córkę. Stąd pewnie brało się to otaczanie się i przymykanie ministerialnych 'ojcowskich" oczu na szczeniackie zachowania byłego już rzecznika MON.

Nie można też przecenić w całej tej sprawie i słów samego prezydenta RP (wynikających poniekąd z prywatnych animozji na linii Mnisterstwo Obrony - Pałac prezydencki, czyli kto rządzi armią), który publicznie zrugał w udzielonym TVP wywiadzie pana Misiewicza za pobyt w białostockiej dyskotece, gdzie  rzecznik hasał i pił piwo, albowiem jak wyznał prezydent, zresztą słusznie, nie może być tak, aby człowiek mający dostęp do b. ważnych spraw związanych z bezpieczeństwem państwa  szlajał się po knajpach.

Fakt, nie może tak być, ale wierzyć kłamstwom Stonodze to również niezły odjazd, tyle że w drugą stronę. Nie popisał się też w temacie i sam prezes Kaczyński, który mimo że trzyma od lat rekę na partyjnym pulsie, teraz wyraźnie zaspał dopuszczając tym samym do w/w sytuacji wiedząc równolegle  jak opozycja i media traktują przecież Antoniego Macierewicza za jego nieustępliwość np. w sprawie Smoleńska. Już wtedy można było przecież cichaczem  uciąć łeb plotkom i pomówieniom zwalniając Misiewicza kuchennymi drzwiami - podobnie jak kiedyś zwolniono Hofmana. Tym bardziej, że na ministrze Macierewiczu ciążył już błąd kadrowy z powolaniem na stanowisko doradcy wspomnianego młodziutkiego Jannigera.

Postanowiono jednak inaczej, a postanowiono tak a nie inaczej, bo w otoczeniu prezesa PiS trwa od pewnego czasu ostra walka o schedę po nim. Trochę mi to przypomina swoiste podchody o władzę w II RP wśród spadkobierców Piłsudskiego. Niemniej i bez tego jedno jest pewne, ktoś chce zawczasu wszelkimi sposobami utrącić Macierewicza z piedestału widząc w nim po prostu naturalnego  następcę Kaczyńskiego, a nie da się ukryć, że jest Macierewicz z całego sztabu JK osobą o najwyższej dozie charyzmy politycznej. Być może  i sam minister także sobie zdaje z tego sprawę,  więc wię że wspomnina IV RP będzie istniała dotąd dopóki żyje Jarosław Kaczyński, którego on będzie później idealnym następcą. Musiałby się jednak wpierw wyzbyć wszystkiego co mogłoby rzucić na niego jakikolwiek cień.

Jeszcze tym razem prezes  ministra obronił (proponując w miejsce Misiewicza na rzecznika MON-u kobietę), chociaż mniemam że na Nowogrodzkiej z ust przeciwników  i samego prezesa  posypały się i tak na ministra  niemałe gromy za to, że próbował na własną rękę przechować Misiewicza w PGZ, tak jak przechowuje się w innym miejscu Adama Hofmana po aferze madryckiej.

Tymczasem sam Misiewicz po politycznym "zawrocie głowy" jakiego doznał zachował się nawet w porządku, przeprosił, nie oskarżał PiS-u o to,  że ten uczynił z niego  kozła ofiarnego, tylko zwyczajnie zrzekł się legitymacji partyjnej i...wsiadł do taksówki (?). Tym razem nikt mu już nad głową parasola  nie trzymał.


Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka